poniedziałek, 13 stycznia 2014

Trochę Azji w naszym domu

Witajcie!
Styczeń jakoś nie sprzyja mi z postami. Ale nie poddaje się!


 Będąc w odwiedzinach u rodziny przy okazji zerknęłam co tam za cudeńka kosmetyczne mają. Z błogosławieństwem od właścicieli (za obiad, lub dwa) mogłam się wysmarować tym co mi w oko wpadło. Muszę przyznać że z chęciom połasiłam się na skosztowanie tajemniczej Azji. 
Moja bratowa to istny świr jeśli chodzi o peelingi i bardzo często jest w posiadaniu takich cudeniek, o których mi zupełnie się nie śniło. Bardzo przypadło mi do gustu opakowanie. Ten żółto - pomarańczowy przemawia do mojej duszy! Świrów daltonistycznych takich jak ja zawsze ciągnie do oczorażących opakowań.

Od producenta:
 Ujędrniający peeling do ciała wykorzystuje niezwykłe właściwości roślin rytualnych Azji – aktywnie nawilża, ujędrnia i uelastycznia skórę. Ciało odzyskuje niezwykłą miękkość, gładkość i sprężystość. 
Orientalny, intensywny i pobudzający aromat mleczka poprawia samopoczucie, aktywizuje i dodaje energii.
Zawiera bio olejek makadamia – naturalne źródło jędrnej skóry. O piękno Twojej skóry zadbają imbir i kardamon – znane z właściwości pobudzających, przyspieszających przemianę materii, wspomagających spalanie tkanki tłuszczowej, oczyszczających z toksyn. 
Twoja skóra odzyska niezwykłą miękkość, gładkość i właściwe nawilżenie. 
Moja opinia:
Oh nawet sobie nie wyobrażacie jakie rozczarowanie mnie dopadło jak tylko powąchałam ten peeling. Dobrze że wanna była mała bo jak bum cyk cyk utopiłabym się w swoim żalu. Ten peeling pachnie mi jak pewien nie przyjemniaczek, o którym mogliście czytać tutaj. Od kiedy mój nos poczuł tą sztuczną woń patrzyłam na sam peeling z przymrużeniem oka. Peeling ma typową jak dla cukrowych zdzieraków konsystencje. Wielkość drobinek również jest tradycyjna (zupełnie jak ten w cukierniczce ). Oczywiście nie mogło zabraknąć parafiny.  Nie będę się rozpisywać, bo nie ma co bajek opowiadać. Śmierdzi mi, ma parafinę, drobinki cukru szybko się rozpuszczają, jego wydajność jest średnia. The End. 
Ocena: 3/10 
Skład: Sucrose, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Petrolatum, Silica, Peg-40/45 Hydrogenated Castor Oil, Caprylic/Capric Trigliceride, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Elettaria Cardamomum (Cardamom) Extract, Zingiber Officinalis (Ginger) Root Extract, Tocopherol, Beta-Sitosterol, Squalene, Ascorbyl Palmitate, Propylene Glycol, Glycerin, Parfum (Fragrance), Benzyl Salicylate, Ci 4700 (D&C Yellow 11).

Od producenta:  
Ujędrniający mus do ciała wykorzystuje niezwykłe właściwości roślin rytualnych Azji - aktywnie nawilża, ujędrnia i uelastycznia skórę. Ciało odzyskuje niezwykłą miękkość, gładkość i sprężystość. 
Orientalny, intensywny i pobudzający aromat musu poprawia samopoczucie, aktywizuje i dodaje energii. O piękno twojej skóry zadbają imbir i kardamon - znane z właściwości pobudzających, przyśpieszających przemianę materii, wspomagających spalanie tkanki tłuszczowej, oczyszczających z toksyn.




Moje zdanie:
Tu zapach tak bardzo nie zaatakował mojego nosa. Wydaje mi się że woń jest delikatniejsza i mniej sztuczna. Jeśli chodzi o konsystencje, to nie jest to do końca mus. Ja bardziej obstawiałabym krem. Ale czy to mus czy to krem to i tak bardzo dobrze się rozprowadza, szybko się wchłania. Na ciele nie uraczymy jego zapachu. Dzięki wszystkiemu co dobre na tym świecie, krem nie pozostawia oblepiającego filtru na skórze <jupi!>. Całkiem nieźle nawilża, skóra nie krzyczała o dodatkowe smarowidła. Sprawdzając czy nadaje się do zadań specjalnych, nałożyłam go na stopy... Mus nie mus sprawdza się jedynie do skóry nie wymagającej wiele (stopy nie były nim zachwycone). Spytałam bratowej czy spełnia się obietnica producenta o ujędrnieniu - Zgadnijcie co?
Zerkając na skład obstawiam że może poprawić koloryt skóry i wygładzić ją.
Nie będę narzekać bo mi smarowidło mi się spodobało i może kiedyś sobie takie sprawie
Ocena:  7/10
Skład: Aque, Caprylic / capric Trigleceride, Butyrosoermum Parkii, Glicerin, Glyceryl Stearate, Isononyl Isononanoate, Cyclopentasiloxane, Cetearyl Alcohol, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Zingiber Officinalis Root Extract, Elettaria Cardamomum Extract, Potassium Cetyl Phosphate, Allantoin, Propylene, Glycol, Ammonium Acrylyldimethyltaurate/ VP Copolymer,Disidium EDTA, Citiric Acid, Phenoxyethanol, Ethylexlglycerin, DMDM Hydantoin, Perfum, Coumarin, Linalool, Limonene, Benzyl Salicylate.

Cena obu produktów wacha się od 15 do 20 zł. 
*Wybaczcie kolorystkę zdjęć, ale tutaj karta graficzna lubi sobie eksperymentować. 

12 komentarzy:

  1. Póki co moim faworytami w dziedzinie peelingów są te od Joanny.
    Uwielbiam ich zapachy!

    OdpowiedzUsuń
  2. mam olejek pod prysznic z tej serii, jak wykończe moje zapasy, to skuszę się na wszystko o tym zapachu

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam mleczko afrykańskie z tej serii - zapach ma fajny.

    OdpowiedzUsuń
  4. a ja się nie zgodzę co do zapachu...
    mam sól do kapieli z tej serii i gdybym mogła to kupiłabym całą jej cysternę, bo ten zapach jest tak prawdziwy, tak rozgrzewający, tak magiczny że dosłownie wyczekuje kąpieli z nią

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam domowy peeling kawowy i solny, z drogeryjnych nie pogardzę peelingami z joanny, ale tymi dużymi fruboziarnistymi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W takich kosmetykach stawiam na zapach, bo wiadomo, że w większości przypadków działanie jest parafinowe. Skoro te są przeciętne, to raczej się nie skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  7. ajj kusisz! a ja muszę trochę pieniędzy wydać, więc wypróbuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten drugi chetnie bym kiedys przetestowala ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakoś nie przepadam za produktami Bielendy:(

    OdpowiedzUsuń
  10. mus wydaje sie spoko, ale peelingu bym nie kupila. za mocno parafinowo-wazelinowy, nie lubie takich.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobrze, że mus uratował honor ;) Nie miałam do czynienia z tymi produktami, ale po Twojej recenzji, raczej ich nie spróbuję ;-)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...