niedziela, 29 grudnia 2013

Mój sposób na efektowne paznokcie



Witajcie!
Podobają Ci się te wszytskie cudowne wzroki, którymi internet nas zalewa? Oglądasz blogi o paznokciach i nie możesz się nadziwić JAK ONE MOGĄ TO WYCZAROWAĆ? Cóż na to Ci nie pomogę, gdyż talentu nie mam ani za grosz i brak mi wiedzy o tym całym "paznokciowym światku".
Jednak jeśli jak ja jesteście beztalenciem w dziedzinie malowania paznokci, a lubicie aby wasze paznokcie robiły furorę towarzyską i aby każda koleżanka (nawet ta nie lubiana Baśka) zazdrościły. To przedstawiam moje poniższe sposoby na efekt WOW bez wymagania uprawnień na zdobnictwo i rękodzieło ;)



Pierwszym przyjacielem, którego zawsze powinniście mieć przy sobie to lakier. Tylko że to nie ma być kolejny czerwony, beżowy czy inny nudnawy lakier. Brzmi brutalnie normalnie, ale prawda jest taka, że często zapominamy ile może dać zwykły top coat z brokatem. Rynek lakierowy jest co raz bogatszy w różnorodne lakiery, które odmienią wasze zwyczajne mani w coś odjechannego.
܀   lakier kameleon - a co powiesz na lakier, który zmienia kolor w zależności od kontu padania światła? Wiem dziwnie brzmi ale efekt jest i nie musisz przy tym męczyć się cieniowaniu gąbkami różnych lakierów. Wystarczy pomalować i kręcić dłońmi na różne sposoby. Jeśli auta dobrze w nich wyglądają to dlaczego nie twoje paznokcie?
܀  lakier magnetyczny - genialny wynalazek, który wymaga od ciebie dwóch ruchów. Pomaluj paznokcie tym lakierem a następnie przejedź  następnie specjalną przykładamy nad płytkę paznokcia  odczekujemy chwile i już. Możemy się cieszyć efektownym wzorkiem. Wiem moda na te lakiery przeminęła wraz z poprzednim sezonem, ale czy to ważne kiedy nie potrafisz narysować tych wzorków samodzielnie?
܀  lakiery crackle - czyli pękające lakiery. To znów hit z senonu lub też dwóch temu. Jednak dla mnie nadal dobry sposób aby zrobić sobie niecodzienne paznokcie. A Ciotka Wanda na pewno nie siedzi w blogosferze i nie sprawdza co jest trendy a co nie. Może akurat dzięki tym paznokciom zdobędziesz jej aprobatę i nie dowali Ci jakimś szczerym aczkolwiek absurdalnym tekstem?
܀  lakier holograficzny - taak tak, je także podziwiałyście na blogach (każda nowość w blogosferze prowadzi do szału testowania przez tryliard blogerek). Tutaj opcja na szybko, wystarczy pomalować i cieszyć się mieniącym efektem. Jak dla takiego laika to jest to wersja lakieru kameleon tylko zrobiona z drobinek brokatu, które mienią się różnymi kolorami. 
܀   lakier termiczny - coś co kojarzy mi się z moim dzieciństwem. Miałam kiedyś pierścionek, który działał na tej samej zasadzie. To nic innego jak lakier który pod wpływem ciepła zmienia swój kolor bazowy.
܀   lakier piaskowy - jak się nie mylę obecny hit. Lakier matowy, który dzięki małym błyszczącym drobinką zyskuje efekt piasku na paznokciach. Łatwe, proste i przyjemne. No może rajstopy czasem mają go dość. 
܀  lakier z błyszczącymi cosiami - czyli te urocze lakiery z kawiorem, mini hologramami, brokatami albo najlepiej ze wszystkim w jednym :D Jestem im chyba najbardziej oddana gdyż w każda marka ma swoje cudeńka, która sprawią że zwykły czerwony kolor staje się O -mordo-moja-cudo! efektem. 



Drugim Twoim sprzymierzeńcem w walce od niecodzienne paznokcie są... NAKLEJKI! Mogło by się wydawać że to domena najmłodszych, lecz jednak nie. Te wszędzie dostępne cudeńka są niezbędne w twojej kosmetyczce!
Wybór naklejek jest przeogromny od zwyczajnych kwiatuszków, przez serduszka z cyrkonami, czy też bohaterami z bajek kończąc na nagich kupidynach.
Każdy znajdzie coś dla siebie. 
Jednak gdyby nie zadowoliło Cię drobne zdobienie gdzieś na płytce, na rynku możesz spotkać jeszcze naklejki w różne wzorki na całe paznokcie (niestety nie wiem czy one mają jakąś nazwę). Ja osobiście jeszcze ich nie miałam więc nie wiem są genialne, ale zasada działania jest taka sama jak przy tych "zwyczajnych" Czyli wymierzasz, przyklejasz i gotowe. Żadnego lakieru, żadnych zalanych skórek a genialny wzór już jest. 


Na trzecim miejscu w mojej liście znalazły się stempelki. Blaszki są mi znane od paru lat. Moją pierwszą zakupiłam w całym zastawie (blaszka, stempelek ściągacz i lakier przeznaczony do tego) od tego czasu moja kolekcja blaszek znacznie się rozrosła.
Faktycznie nie jest to najprostsza metoda ozdabiania paznokci. Tu trzema ciut więcej ruchów czasu i odrobinę wyczucia ale za to efekt jest wart starań.  Ogólnie metoda polega na tym że nakładamy odrobinę lakieru na płytkę, nadmiar ściągamy szpatułką, odbijam na stempelku a następnie stemplujemy paznokcia.
Jak dla mnie to genialna metoda i bardzo lubię stemplować siebie i innych. Różnorodność blaszek a także możliwość urozmaicania tego brokatami i innymi świecidełkami sprawia mi wielką radochę. No i czuje się jak Reksiu z bajki (dla zbyt młodych aby ogarniać klasykę podpowiedz tutaj)





Czwartym i chyba najbardziej ciekawym dodatkiem, który spowoduje że twoja paznokcie będą jak te z tych wszystkich blogów to... ozdoby do paznokci. Te cudeńka są w tak różnych wariatach że klawiatura by mi padłą trupem z przemęczenia jeśli próbowałabym je wymienić. Jestem pewna że każdy znajdzie coś dla siebie w różnościach jakie oferują sklepy.
Ja jestem najbardziej wierna jestem cyrkonią, brokatom, kawiorowi (który kiedyś zwany był brulionem), foli ciętej, hologramom i tym wszystkim odjechanym kształtom.
Ja jestem totalnym samoukiem gdyż moje pierwsze ozdoby (niebieskie kwiatuszki- pamiętam!) odpicowałam 7 lat temu! (Ahh było takie stoisko na dworcu głównym we Wrocławiu które traktowałam jak mekke) od tego czasu nie wiele się zmieniło w mojej działalności. Ja nadal "przyklejam" je na mokry lakier i zabezpieczam jedynie lakierami nawierzchniowymi. Nie używam do tego kleju.


Czego jeszcze nie miałam ale chętnie wypróbuje?
Przyznam szczerze że na mojej liście "chce i muszę" są nitki ozdobne aka tasiemki. Zobaczyłam je u któreś dziewczyny i zakochałam się. Jak dla mnie kolejny genialny sposób aby ozdobić w prosty sposób swoje paznokcie.  Tutaj możecie sobie zobaczyć o czym mowa.
Ciekawa jestem również szablonów do paznokci. Trochę nie jestem efektu końcowego, ale gdy je gdzieś dorwę to na pewno wypróbuje. Wizualizacja.


A jakie są wasze sposoby na efektowne paznokcjie?

piątek, 27 grudnia 2013

Olej na głowie z czarnuszki - Vatika Black Seed

Witajcie! 
Jakoś dawno nie było recenzji żadnego produktu do włosów. Jakoś te peelingi i paznokcie ostatnio zawładnęły blogiem. Dziś recenzja oleju, który to testowałam od końca kwietnia. Odwlekę dostałam od mojej siostry i mimo iż jest ona nie wielka to przez wydajność tego produktu mogę się powiedzieć co nie co :)
Nie przedłużając zapraszam na recenzje. 
źródło
Od producenta:
Olejek marki Dabur Vatika Naturals zapewnia włosom zdrowy blask i pełne odżywienie. Przeznaczony jest do każdego rodzaju włosów, zwłaszcza suchych, wypadających.
Dobroczynne, lecznicze właściwości czarnuszki znane były już 2500 lat temu. Czarnuszka stosowana była  w medycynie naturalnej, kosmetologii oraz w kuchni jako przyprawa o wielu cudownych właściwościach.
Produkt zapobiega łamliwości włosów, wzmacnia cebulki i poprawia kondycję włosa. Niweluje uporczywy świąd czy nawet łupież. Olejek z czarnuszki nawilża skórę głowy, dzięki czemu zapobiega jej nadmiernemu przesuszaniu. Jest to produkt idealny dla osób, których kondycja włosa znacznie się osłabiła. Olej z czarnuszki to bogate źródło witamin i minerałów.

Moje zdanie:
Olej ten ma ciemną barwę, niebywale przypominał mi w tym olej z dyni. Zapach przyjemny, który na początku może męczyć. Potrafi utrzymać się na włosach przez parę godzin, na szczęście jego intensywność maleje wraz z czasem. Co ciekawe to jeden z najrzadszych olejów jakie miałam. Płynność czarnej Vatiki przekłada się na jej wydajność - czasem mam wrażenie że jest to olej "bez dna", nigdy się nie skończy. Olej uwielbia uciekać, spływać, pryskać i wszystko to co niegrzeczne oleje robią na złość włosomaniaczką. 
A teraz przejdźmy do działania, które jakby nie było jest tu najważniejsze.
Zaskoczę was jak powiem że olej ten kinola nie urywa? Nie? Tak?
To niezły olej, który mija się lekko z zapewnieniami producenta. Szału u mnie nie wywołał gdyż to kolejny produkt który lubi z lekka wyprostować skręt. Niestety nie wpływa jakoś spektakularnie na połysk włosa. Błysku jak z czerwonego dywanu nie ma co się spodziewać, raczej coś w stylu alfabetu morsa puszczanego przez zdychającą latarkę. Nie sprawdził się jako produkt na wypadanie włosów.  Mimo to jestem zadowolona z tego olejku. Sprawił że włosy są miękkie, jest niebywale wydajny, a to ze czasem potrafi obciążyć włosy to tylko szkopuł (pewnie moja wina)
Ja najbardziej lubię nakładać olej na  2-3 godziny przed myciem i tak przeważnie go stosowałam. Czasem lądował jedynie na 30 minut i nie było widać jakieś wielkiej różnicy. 
Co ciekawe zmywając go BD ten pienił się jak wściekły!
Moja odlewka - jeszcze tyle mi zostało!

Ocena: 6/10
Cena: ok. 17- 20 zł
Skład: Paraffinum liquidum, Elaeis guineensis Oil, Canola Oil, Phenyl trimethicone, parfum, Olive Fruit Oil, Avocado Fruit Oil, Lawsonia inermis Leaf Extract, Black Seed Extract, Rubus fruticosus Extract, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Rosemary Leaf Oil, Tocopheryl Acetate, BHT, Alpha Isomethyl ionone, Benzyl Alcohol, Lilial, Citral, Citronellol, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Linalool, Lomonene, D&C Red No.17 (CI 26100), D&C Yellow No.11 (CI 47000), D&C Green No.6 (CI 61565)

*opis producenta jak i skład pochodzą z tej strony

niedziela, 22 grudnia 2013

Tuż przed świętami o peelingu, który sprawi że będziesz pływać w oleju!

Witajcie!
Jako że postów świątecznych jest od groma- a ja biorę z tego co najlepsze i nic nie daje w zamian ;)
Dlatego u mnie nie będzie świątecznych porady tylko typowa recenzja! 
A zaczęło się tak...
Macie czasem tak, że w chodzicie do sklepu bierzecie pierwszy lepszy produkt z półki i idziecie do kasy. Wiem, wydaje się to nie realne, ale czasem dopada mnie niemoc zakupowa. Ot wolałabym siedzieć w domu w kocowym kokonie i czytać jak ten zły chłoptaś sztyletuje pół wioski. Niestety bywa tak, że czasem musimy wyjść i kupić to czy tamo czy tryliald innych rzeczy. W taki właśnie dzień stałam się posiadaczką owego peelingu.

Od producenta: 
Peeling do ciała SPA VINTAGE BODY OIL zawiera masło shea, które jest nośnikiem wielu cennych składników odżywczych i działa nawilżająco na skórę. Olej migdałowy odżywia, wygładza, uelastycznia skórę. Prowitamina B5 zmniejsza utratę wody przez naskórek i skutecznie nawilża skórę, nadając jej miękkość i elastyczność. Kryształki cukru oraz drobne kawałki z łupin orzecha ścierają wierzchnią warstwę naskórka, głównie obumarłe komórki, co powoduje pobudzenie skóry do szybszego wzrostu i odnowy oraz wzmacnia elastyczność warstw głębszych. Peeling mechaniczny pobudza mikrokrążenie skórne i dotlenia skórę.

Moje zdanie:
Mamy pancerne opakowanie, które jest ozdobione słabej jakości grafiką. Za to mamy dość przejrzyste zapewnienia producenta i skład. Chwali się chociaż za to. Peeling oczywiście jest zabezpieczony sreberkiem, które niestety nie uchroni Cię przed tym aby płynna część peelingu nie wypływała. Moja torebka pływała w parafinie (może potrzebowała natłuszczenia?) czego nie mogę zapomnieć. FUJ x2! Zapach peelingu nie jest intensywny ale mnie przeszkadzał - jakiś taki nijaki, żeby nie powiedzieć czegoś gorszego. Peelinguje raczej słabiutko, a tego tajemniczego orzeszka podejrzewałam o zamianę z cynamonem, ale sprawdzając skład widać jakiegoś orzeszka- odmiana nie wiem czy literówka czy na prawdę taki gatunek istnieje(?) Wydajność jego jest racza słaba, a po wybraniu cukrowej masy z pudełka nadal cieknie parafinka- jest to mniej więcej w stylu niewysychającego źródła.
Na szczęście zużył się szybko, bo nie lubię czuj się jak sardynka w tłuszczy wieloryba. Trzy razy na nie! Odpadasz...


Ocena: 1/10 - za niezniszczalny plastik.
Cena: okolice 10 zł
Skład: Sucrose, Paraffinum Liquidum, Silica, Parfum, Juglans Regina, Butyrosperum Parki Butter, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet almond ) Oil, Panthenol, Citral, D-Limonene, Linanool, CI 47000, CI 61565, CI 26100.

piątek, 20 grudnia 2013

Czym zaskoczył mnie peeling z Daxa?

Witajcie! 
Ten post to prawie jak pierwsza gwiazdka na niebie. Tyle się na nią czekało i buff! Jest! Można zacząć wymiatać pyszności ze stołu. 
Dobra, wiem - przeholowałam. I z porównania i z nie pisaniem. Ot czysta ja. 
Dlatego przejdźmy do recenzji aby więcej moich mniej szlachetnych cech nie wypłynęło na światło dzienne.

Od producenta: 
Peeling z drobinkami krzemionki krystalicznej polecany dla osób w każdym wieku, do pielęgnacji cery normalnej i suchej. Wyjątkowo dokładnie usuwa martwe komórki naskórka, wygładza powierzchnię skóry, oczyszcza pory i niweluje wszelkie niedoskonałości cery. Zawiera minerały morskie, odżywczy koktajl z witamin A - B5 - E, a także kojący wyciąg z płatków róży francuskiej o działaniu odmładzającym. 

Moja opinia:
Saszetkę kupiłam na wyprzedaży w Biedronce. Dawno temu były w którejś gazetce urodoweij a że nie zeszło im wszystko w terminie to wystawili na promocję (a słowo promocja działa jak guzik z napisem "muszę to mieć")W ten o to sposób stałam się posiadaczką tego peelingu jak i jego brata gruboziarnistego.
Uważam że pomysł bardzo trafiony z tym że produkt można zakupić w dwóch wariantach (saszetka/tubka) gdyż daje to możliwa wypróbowania i jeśli podpasuje to kupujemy tubkę. 
Co do samego peelingu to jestem z niego bardzo zadowolona. Nie jest to super ostry zdzierak tak jak np. dermo peeling z Pharmaceris. Jest ciut słabszy i to jest w nim najfajniejsze (zaskoczyłam tym nawet siebie gdyż ja jestem maniakiem ostrych peelingów). Jego poziom zdzieralności oceniam na średni- spokojnie radzi sobie ze swoim podstawowym zadaniem a przy tym nie zedrze nam pół twarzy.  Łatwo się nakłada, przyjemnie się nim złuszcza naskórek, zapach też jest ok. Czego można więcej chcieć? Ja na pewno zaopatrzę się w wersję pełnowymiarową jak tylko wykończę wszystkie saszetki i ten z Pharmaceris.  Jeśli nie lubisz zmieniać twarzy na mielonkę to ten peeling jest dla Ciebie!

Ocena: 7/10
Cena: Saszetka ok. 1.50 Tubka ok. 14 zł
Skład: Aqua, Cocamidopropyl Betaine, Polyethylene, Glycerin, PVM/MA Decadiene Crosspolymer, Butylene Glycol, Rosa Galica Flower Extract, Silica, Sea Salt, Lactose, Cellulose, Hydroxypropyl Methylcellulose, Tocopheryl Acetate, Retinyl Palmitate, Panthenol, Allantoin, Sodium Hydroxide, Disodium EDTA, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Parfum, CI 42090. 

Tak wiem, jestem mistrzem pstrykania zdjęć. Ale tak to już jest gdy się robi zdjęcia na już ;)

środa, 11 grudnia 2013

Moje trzy gorsze o wygładzającym peelingu Perfecty

Witajcie :) 
Jak nie pisałam to nie pisałam, a teraz szaleje jak dzika kuna w agreście. Ale pewnie znacie ten stan gdy egzaminy tuż tuż (już w sobotę) a wam się nic nie chce i nagle odkrywacie że macie trochę ("trochę" w stylu multum) zaległych produktów do recenzji. Dlatego też zaprzęgłam kisiel do kubka i parę małych skromnych recenzji się spłodzi. 


Od producenta: 
Dynamicznie oczyszczający peeling cukrowy do ciała o właściwościach złuszczających i wygładzających. Zawiera naturalne kryształki cukru, które usuwając martwe komórki naskórka, idealnie wygładzają powierzchnię skóry i niwelują wszelkie niedoskonałości. Ponadto, olejek ze słodkich migdałów łagodzi podrażnienia, doskonale zmiękcza, odżywia i regeneruje skórę.
Peeling regulując mikrokrążenie w skórze, przeciwdziała cellulitowi, a apetyczny zapach marcepanu poprawia nastrój i działa relaksująco. 

Moja opinia: 
Jest to typowy peeling drogeryjny, jest niezły ale mnie nie zachwycił. Ot taki cudaczek z cukrem polany parafiną. Nie, nie mówię że jest zły! 
Podoba mi się opakowanie, zdecydowanie wytrzymałe - nie łamie się, przetrwało parę ciężkich upadków i lotów po łazience. Dodatkowo peeling jest zabezpieczony folią, czyli to co my blogerki lubimy najbardziej. Ta pewność że jestem pierwszą osobą dotykającą tego kosmetyku- Ah! Nieźle sprawdza się jeśli chodzi o wydajność produktu, gdyż peeling jest mocno "zbity". Pachnie ładnie, słodko przy czym jego słodkość nie jest dusząca i męcząca. Zapach potrafi pozostać z nami na trochę po kąpieli. 
Jeśli chodzi o jego ostrość to jak dla mnie jest ona średnia - ja lubię mocne zdzieraki gdyż mam problemy z wrastającymi włoskami. Tutaj czuje że drobinki cukru coś usuwają jednak dla mnie to ciut za mało. Ale jeśli nie jesteście wymagające to ten peeling na prawdę sobie radzi. 
A co obietnic producenta to: są drobinki jest złuszczanie i wygładzanie (ta parafina z paroma innymi składnikami sprawdza się). Jest apetyczny zapach marcepanu i może poprawić nastrój- o taka chwila dla Nas. Ale nie przesadzajmy z tym mikrokrążeniem i cellulitem - nie spodziewajmy się że żylaki i cellulit znikną za jego sprawą.
To naprawdę przyzwoity peeling w porównaniu do tego co obecnie gości w mojej łazience.


Ocena: 6/10
Cena: od 16-20 zł
Skład: Paraffin Liquidum, Sucrose, Silica, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Prunus Armeniaca Seed Powder, Juglans Regia, Shell Powder, Prunus Amygdalus Dulcis Shell Poweder, Parfum, Carthamus Tinctorius Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Tocopheryl Acetate, Ascorbyl Palmitate, Linoleic Acid, Sodium Propylparaben.

 

wtorek, 10 grudnia 2013

Moje włosy grudzień'13

Witajcie! 
Dziś post z szybką aktualizacją włosową. Niestety zdjęcia były robione popołudniu i mimo iż próbowałam złapać resztki dziennego światła to nie bardzo się to udało. Na dodatek mój aparat odmówił posłuszeństwa i owocem tego jest to słabe jakościowe coś. Gdyby nie to że w najbliższych dniach nie będę miała kiedy ponownie obfotografować czupryn, to bym nie odważyła się na publikacje poniższych zdjęć. 
Ale co poradzić jak czasu i słońca nie ma...
Włosy ze zdjęć:
O- Balea mango+ spirulina na 30 min. M- Babydream O- Balea mango, na długości: Gloria i Gliss Kur Oil Nutririve, olej malinowy na końcówkach.

Produkty jakich używałam:
Mycie: Nic się nie zmieniło, nadal metoda OMO takimi samymi szaponami: BD, Alttera (do koloru do wyboru) i Barwa - skrzyp polny.
Odżywki: królowała Balea - mango, b/s to Joanna -  pokrzywa , nowość Gloria, Gliss Kur Oil Nutririve.
Maski: NaturVital obie wersje, z jogurtu naturalnego.
Oleje: czarna Vatika (za chiny nie chce się skończyć).
Końcówki: resztka jedwiabiu CHI i olej z pestek malin. 
Okazjonalnie: sproszkowana spirulina, sok aloesowy.


Jak już zdążyłam się pochwalić w listopadzie wstąpiłam do fryzjera. Skróciłam włosy o dobre 4-5 cm i przefarbowałam się. Kolor wyszedł bardzo ciemny ( w sztucznym świetle wygląda na czarny), włosy niestety nie zareagowały dobrze na farbowanie. Mogłabym pokusić się o stwierdzenie że wręcz znienawidziły mnie za to. Ja za to czuję się w nowym kolorze fantastycznie. 
Skręt jest nieco rozluźniony u góry, ale za to na całej długości włosów. Ładnie kręcą się jedynie w dzień mycia, później lubią się całkowicie wyprostować. 
Początek miesiąca był bardzo intensywny w olejowanie, za to jego druga połowa uboga. Na razie zamierzam ograniczyć swoje olejowanie do minimum. Dodatkowo włosy prawie czas siedzą w ciepłym polarowym kapturze od kurtki - chronię cebulki włosów jak i uszy od wiatru i zimna.
Na zdjęciach może tego nie widać ale włosy są bardzo miękkie i nie czuć suchości! - to pewnie za sprawką dużej ilości aloesu w pielęgnacji i odstawienia odżywek Joanny.  Mimo wszystko jestem z nich zadowolona.

Niestety nie mogłam dopasować idealnie zdjęć i jakoś naprawdę nie powala :/ Ah jak tu się cieszyć włosami jak tak wyglądają na zdjęciach.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Ekspresowy ratunek dla dłoni - wykorzystaj to co leży i zalega na półce!

Witajcie! 
Jak mogliście już się zorientować jednym z moim ulubionych zajęć jest szukanie alternatywnego zastosowania rzeczy/produktów. Produkty spożywcze i kosmetyki to obecnie ulubiona dziedzina eksperymentowania. Dodajcie do tego moją niechęć do wyrzucania niezużytych kosmetyków (mimo iż potrafią być okropnymi bublami) i mamy pewność że znajdę sposób jakieś alternatywny sposób użycia.

W ten oto sposób przez eksperyment stworzył się duet do rąk. 
Peeling do stóp BeBauty + Maseczka Nawilżająca Evitte = Ekspresowy ratunek dla dłoni

Peeling był moim wielkim rozczarowaniem jeśli chodzi o pielęgnację stóp. Jako że do dłoni nie potrzebuję już tak mocnego zdzieraka jak do stóp, to tutaj ten peeling spisał się lepiej. Faktycznie dłonie najczęściej peelinguje tym samym zdzierakiem co ciało - taki zabieg przy okazji. Jednak peeling stał i czekał nie wiadomo na co, więc stwierdziłam czemu nie? 
Maseczka nawilżająca również leżała i leżała. Zraziła mnie do siebie tym tłustym filmem i nie mogłam się jakoś przekonać aby zużyć drugą saszetkę na twarz. Nie chciałam jej wyrzucić bo mimo iż nie kosztowała wiele to nie lubię marnować kosmetyków. Dlatego doszłam do wniosku że dlaczego mają nie skorzystać na tym moje dłonie? 
Okazało się że to połączenie było naprawdę niezłe. Zabieg przeprowadziłam po jakiś wyjątkowym parszywym zadaniu domowym, które doprowadziły moje dłonie do nieciekawego wyglądu. No i oczywiście że jak się dorobiłam lekko zmarnowanych dłoni to zaraz znajomi chcą się spotkać, rodzina się zlatuje i gdzie tu iść z takimi grabiami do ludzi?! 
No to pach, szybki peeling, który ładnie złuszczył przesuszony naskórek i wygładził to co pozostało. No to od razu nałożyłam nawilżającą maseczkę z parafiną. Maseczka ładnie podkreśliła efekt wygładzenia no i jak to parafina stworzyła efekt (sztucznego) mocnego nawilżenia. 
Jako produkty, które leżały i nie zachwycały, stwierdzam że całkiem dobrze spisały się w nowym wydaniu. 
W ten o to sposób zużyłam to co zalegało a i dłonie prezentowały się dobrze. 
Czy wy też zmieniacie docelowe zastosowanie kosmetyków?

sobota, 7 grudnia 2013

Mój mikrofibrowy kaptur!

Witajcie!
Od początku grudnia ani jeden porządny pościk nie chce się napisać (wyjątkiem jest post o pielęgnacji stóp po lecie - tak tak idealnie zgranie czasowe :D ) Stan ten trwałby nadal gdyby nie moja lekko upierdliwa siostra, która co rusz mi wypomina moją niesystematyczność (pozdrawiam Cię droga Siostro Dwa ). 
Ale mimo gróźb i szantaży żadna recenzja nie chce się stworzyć. Dlatego też postanowiłam pochwalić się drobnym upominkiem mikołajowym. Ja w porównaniu do innych blogowiczek nie mam się za bardzo czym chwalić, gdyż u mnie w rodzinie na mikołaja daję się małe symboliczne prezenty, ale za to na Boże Narodzenie hulaj dusza... 

W tym roku jednym z takich upominków jest kaptur/czepek z mikrofibry. Jak dla mnie podarunek bardzo trafiony. Niby nic takiego ale jak ten guziczek z pętelką zmieniają tak  wiele.
Do tej pory używałam ręczników z mikrofibry z biedronki, które niestety nie nadają się za bardzo na wiązanie turbanów i musiałam się namęczyć aby stworzyć z nich trwałą konstrukcję, w której będę mogła sobie biegać w pośpiechu po domu lub sprzątać.
Miło jest otwierać listonoszce drzwi gdy ma się coś bardziej normalnego na głowie niż ręcznikową erupcje wulkanu
Kapturka używam od tygodnia i jak na razie sprawdza się dobrze. Zastanawiam się czy również dobrze będzie się spisywał na dłuższych włosach- jednak aby to sprawdzić muszę trochę poczekać.


Taki kaptur w bardzo łatwy sposób można samemu wykonać. Nie wiem czy warto bawić się w hand made gdyż gotowca można kupić z parę złotych, ale zawsze można zaoszczędzić i te kilka złociaków można wydać na jakąś maseczkę lub coś innego. No i oczywiście ta saktyswakcja z własnej roboty!
Na zdjęciu widać jeden z moich ręczników z mikrofibry i kaptur różnią się nie wiele ale komfort noszenia jest odczuwalny. 
A wy co myślicie o kapturowym mikrofibrowym czepku?

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...