Witajcie :)
Pora jak i post dość nie typowy, ale przyznam się że stałam się desperatką. Jeśli ktoś śledzi mojego blogowego fb to doskonale orientuje się w temacie. A jak nie to krótka historia mojej miłości do Kolorowania Wrocławia.
W tamtym roku dość w spontaniczny sposób trafiłam na Festiwal Kolorów, mały event organizowany przez grupkę studentów. Czym jest Festiwal Kolorów? To tak jakby święto Holi wsadzone w polskie realia. Jest kolorowy proszek, grupa ludzi i chwila szczęścia. Wydaje się że to tylko 5 minutowa zabawa dla dzieci, po którym każdy jest brudny. Ale jak dla mnie to coś znacznie więcej.
Ale po kolei...
Ja dowiedziałam się o tym kolorowaniu oczywiście przez portal społecznościowy. Poznałam datę i godzinę go mam się stawić aby zobaczyć jak takie proszkowe śmingus dyngus może wyglądać. Przybyłam wraz z moją "ekipą" trochę wcześniej na wyznaczone miejsce. Widać dookoła małe grupki porozrzucane na miejskiej plaży, stłoczone tylko w swoim towarzystwie. Nie daj bóg aby odezwać się do kogoś obcego!
Wyjątkiem oczywiście był pewien student, który swoje bariery towarzyskie przełamał dzięki środkom spożywczym. Ale wiadomo co student to student.
Tuż przed wybiciem godziny zero, wszyscy gromadzą się w jednym punkcie. Obok siebie oprócz znajomych nagle wyrastają inni ludzie. Idzie odczuć lekki dyskomfort gdyż człowiek na człowieku stoi a z nieba nadal leje się ten piekielny żar lata. Ale to nic zaraz się zacznie. Człowiek bierze opakowanie takiego proszku i zaczyna się męczyć jak tu te dziadostwo otworzyć - istna katorga. W końcu udaje się otworzyć proszek, ale już w tym czasie sąsiad obok obrzucił Cie zielonym proszkiem. Nagle przestaje widzieć jakiekolwiek kolory bo proszki wymieszały się w powietrzu. Sypanie ludzi w koło, bo w tej gęstwinie nie widać czy akurat przed tobą stoją swoi czy obcy. Multum dziwnych potknięć i kontaktów z obcym to coś na co musisz się przygotować. Ale mimo że akurat ktoś stanął ci na stopę to uśmiechasz się bo ludzie wyglądają tak śmiesznie w siedmiu kolorach tęczy, że nie sposób im tego wybaczyć. Proszek Holi masz wszędzie, nos, usta, oczy, uszy, w bucie, za bluzką i... domyślcie się sami.
Chmura pyłu opada i nagle dzieje się coś dziwnego....
Ta porcja emocji, które człowiek czuł gdy obrzucał się głupim, kolorowym proszkiem nadal w człowieku się kotłuje. Jakby szukać porównań jest to coś w stylu zastrzyku szczęścia lub bardziej trywialnie, jakieś niezłe prochy. Pięć minut bzdurnego obsypywania się sprawiły że każdy w koło się uśmiecha.
Nigdy, na prawdę nigdy nie widziała tylu ludzi szczęśliwych. To naprawdę niezwykły widok w dzisiejszych czasach. Nikt nie gonił za kasą, nie myślał o tym czy ten proszek się spierze czy nie, nie zastanawiał się jak spłaci kredyt na karcie kredytowej. Nagle to wszytskie problemy jakby zniknęły. Może to tylko chwilowe ale jak bardzo potrzebne.
I wiecie co mnie jeszcze zaskoczyło?
Nagle każdy był sobie równy i bariera "nieznajomy" znika. Ludzie zaczynają rozmawiać poza swoimi grupami. Nagle jakby bariery statusu społecznego również opadły, a to że w tym tłumie byli wykładowcy, studenci, gimnazjaliści, biegające szczęśliwe trzylatki i jeszcze te które nie pobrudziły się bo schowały się bezpiecznie w brzuchu swojej mamy, wydawało się całkowicie naturalne.
To naprawdę było magiczne pięć minut, które skutki odczuwałam jeszcze baaaardzo długi czas. Na samą myśl o tym dniu odczuwam gdzieś głęboko w trzewiach coś takiego przyjemnego jak przy zakupię 100 nowych maseczek do twarzy.
W tym roku oczywiście również jest organizowany festiwal Kolorów, niestety z powodu że jest to darmowy event, może odbyć się tylko w 4 miastach. Ja oczywiście marzę aby Wrocław znów został pokolorowany. I właśnie w tym punkcie potrzebuje waszej pomocy.
Na stronie fb festiwalu zostało zorganizowane głosowanie. Wystarczy polubić tego posta by oddać swój głos. Głos możecie oddać ze swoich fantpejdży blogowych. Wiem że nie każdy chce mieszać się w to, rozumiem że nie każdego może to kręcić. Grupa zapaleńców która wręcz żebra o głosy spotkała się z różnymi reakcjami po prośbach. Nie lubi nas radio, nie lubią nas strony o Wrocławiu, co dziwniejsze nie które blogerki i vlogerki również nie chciały nas wesprzeć.
Nie prosimy o pieniądze na zorganizowanie takiego eventu.
Nie prosimy o wasze dane presonalne.
Nie prosimy abyście postępowali wbrew swoim wyznanią religinym.
Prosimy jedynie o szanse by choć na chwile znów poczuć się szczęśliwym.
*wszystkie zdjęcia pochodzą z facebooka festiwalu
Fajna akcja :) U mnie na taką nie ma szans :(
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się czytając... Pędzę logować się na fb, bo jeśli o mnie chodzi możesz się tarzać w kolorowym proszku do woli:)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz takie coś widzę :D
OdpowiedzUsuń1000% jestem na tak:)
OdpowiedzUsuńakcja super! zagłosowałam za nią:)
OdpowiedzUsuńAkcja super, a ze Wroclaw to moje rodzinne regiony, jak najbardziej oddaje swoj glos :)
OdpowiedzUsuńciekawy post, pierwszy raz słyszę o czymś takim, interesujące! :)
OdpowiedzUsuńobserwujemy? zacznij, odwdzięczę się :) Mój blog
Głosik oddany :) akcja świetna i gdyby była gdzieś w zachodniopomorskim z przyjemnością bym się z familią wybrała :P
OdpowiedzUsuńJaka świetna akcja! Nigdy nie słyszałam, a teraz sama chciałabym się tam znaleźć! :)
OdpowiedzUsuń