piątek, 20 lutego 2015

Mikrokryształy szafiru od Celi i małe porównanie z jego kuzynem.

Witajcie! 
Dziś mam dla was recenzje peelingu, który nie jest częstym gościem blogosfery.
Dodatkowo aby nie robić tego co muszę pokusiłam się o przeprowadzenie testu :) Zapraszam do czytania!

Od producenta:
Celia de Luxe Wygładzanie drobnoziarnisty peeling do twarzy. Peeling o właściwościach złuszczająco - wygładzających. Skutecznie oczyszcza skórę z martwego naskórka i pobudza regenerację komórek, dzięki czemu skóra odzyskuje zdrowy koloryt i świeży wygląd.Wygładza skórę i zmniejsza widoczność rozszerzonych porów. Przez dokładne oczyszczenie, doskonale przygotowuje skórę do przyjęcia składników aktywnych

Moja opinia:
Przyjemnie pachnący, bardzo lejący się peeling z całą górą drobinek. Już na samym początku sprawił mi problem - nie spodziewałam się tak wodnistej konsystencji! Ale dzięki temu wydaje się być bardziej wydajny i to 7 ml starczy nam na parę zastosowań.
Zaraz po nałożeniu znika ta cała "woda" i pozostaje nam cała masa drobnych mikrokryształków. Drobinki bardzo skutecznie radzą sobie z złuszczaniem, ja już po krótkim masażu czułam że nie mam połowy warstwy rogowej, a buźka stała się lekko zaczerwieniona.
Nie przebił peeling z Pharmaceris, który moim zdaniem jest królem ostrych zdzieraków, z pośród całego zacnego grona jakie testowałam. Na początku wydawało mi się że jest mocniejszy od tego z Perfecty, jednak nie miałam pewności. Dlatego też oprócz skromnej recenzji dołączam małe porównanie.



 

Jak widać na zdjęciu peeling z Celi zaczyna spływać, kiedy to Perfecta pozostaje na miejscu. Jeśli jednak chodzi o złuszczanie to:
 a) peeling z Perfecty jest przyjemniejszy w użyciu, dzięki swojej żelowej konsystencji jest łatwiejszy w "obsłudze".
 b) peeling z Celi jest ciut gorszy - a dlaczego? A no jeśli nie włożymy odrobiny serca w masowanie twarzy to będzie nas jedynie miziać. Musimy przyłożyć się bardziej do masowania i dopiero w tedy uzyskujemy efekt zbliżony do tego, który daje nam Perfecta. - odkryłam to dopiero podczas testowania. Dopóki nie miałam Perfecty na połowie skóry nie zdawałam sobie że bardziej przykładałam się do masowania skóry z Celią.
c) Celia bije na głowę ilością drobinek Perfecte.






 W moim prywatnym odczuciu wygrywa peeling od Celi, gdyż jest bardziej uniwersalny - chcesz delikatnego złuszczania- proszę bardzo! Chcesz żeby twarz ci płonęła - też da radę! Nie wiem dlaczego ale mam wrażenie że ilość drobinek też mnie jakoś bardziej przekonuje ale może psychologia ilości, a nie idąca za tym jakość. Na koniec dodam jeszcze że mój peeling został zakupiony jeszcze przed przejęciem Celi przez Dax'a. Nie wiem czy teraz ten peeling nie wygląda innaczej, jeśli go spotkam w jakiejś drogerii z chęcią tą sprawdzę.

Ocena: 7/10
Cena: okolice 1.50 -2.50 zł
Skład:

czwartek, 12 lutego 2015

Odcinek VI bitwy z próbkami.

Witajcie!
Już jest luty, więc czas na post - wykorzystuję to jako wymówkę do przerwy w nauce.
Dziś szybciutki raport z mojej osobistej walki z próbkami. Jest ciut lepiej niż przy ostatnim wpisie, jednak patrząc na szmat czasu jaki minął od ostatniego podsumowania to wcale nie jest za dobrze.
Dodatkowo podsumowanie jest w nowej formie - lepsza? gorsza?



Próbki Nivea sensitive (krem na dzień spf 15) jak i Garnier Moisture Match zostały zużyte na moich stopach, gdyż po wcześniejszych spotkaniach wiem że moja twarz za nimi nie przepada. Stópki nie narzekały jednak zachwycone też nie były. Próbki same w sobie są minimalistyczne i wystarczą na jedno niewielkie maźnięcie. Próbkę kremu do skóry suchej i zmęczonej od Ziaja przeznaczyłam na nogi, szybko się wchłania, nawilżenie umiarkowane, istny parafinowy przeciętniak. Co do dwóch różnych próbek od Mixa również mnie nie wywołały efektu "wow" a żeby coś więcej powiedzieć to niestety jedna saszetka to zdecydowanie za mało (opakowanie próbki nie posiada informacji co do gramatury). Bogaty krem nawilżający jest na bazie parafiny więc... sami wiecie że jestem na to cięta. 





Z największą ciekawością wypróbowałam Sylvergo lekki krem brzozowy, gdyż od pewnego czasu debatuje czy sobie go nie kupić - jednak ktoś mi wspominał że jego zapach jest niespecjalny, po próbce jednak wiem że zapach mi nie przeszkadza, więc w najbliższych miesiącach trafi na moją półkę. I na koniec próbki od Palmer's nawilżający balsam, lubię te próbki, gdyż mogę się nacieszyć tym zapachem - jednak na dłuższą metę męczyłby mój nos. Balsam sam w sobie jest z tych niezłych (plus za bazę produktu!)



 
I tym sposobem dobrnęłam do końcowego podsumowania mojego małego próbówkowego zużycia. 
Przy okazji wspomnę że Asia mobilizuje dziewczyny do zużywania próbek. Ogłosiła luty miesiącem próbek i mimo że do akcji nie należę to zachęcam was do dołączenia! Nigdy nie wiesz jakie skarby mogą być w tych saszetkach, albo taki test uchroni was przed zakupem bubli. 
 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...