czwartek, 11 grudnia 2014

L'Occitane kwait mango - krem który zastąpi perfumy!

Witajcie!
Dziś próbuje robić wszystko tylko nie to co konieczne - praca leży odłogiem i gnije. Notatki są w innym wymiarze dlatego też nawet nie próbuje do nich sięgać. Za to mam dla was moje krótkie podsumowanie pewnego ulubieńca, którego wszyscy moi znajomi musieli... wąchać!  


Od producenta:
Krem do rąk L’OCCITANE stał się kultowym produktem nie bez powodu. Dzięki wysokiej zawartości masła shea (20%) chroni, odżywia i zmiękcza skórę. Odporne na negatywne działanie czynników zewnętrznych dłonie są aksamitnie gładki

Moja opinia: 
Podstawowa sprawa to zapach tego kremu. Pachnie tak, że gdy smutno i źle to wąchasz go i bach! Jest Ci znacznie lepiej. Cudowny słodkawy zapach, który zagłuszy wszystkie inne zapachy i zostanie z tobą na długo. Zdarzyło mi się że podczas jego częstego nakładania zapach "łapał się ubrań" i pachniałam nim cała, a na dodatek potrafi zagłuszyć perfumy.
Boski zapach, do tego mamy dość gęstą, zbitą konsystencje, która sprawia że krem jest całkiem, całkiem wydajny. Jeśli zaś chodzi o jego podstawowe działanie czyli działanie na dłonie to tutaj odrobinie mnie rozczarował. Szybciuteńko się wchłania jednak dla mnie nie daje 100% nawilżenia. Do naturalnego masła shea mu daleko, ale dla mniej wymagających na pewno będzie idealny.
Dodatkowo jak dla mnie bardzo genialne opakowanie, nie zajmuje dużo miejsca, idealna do torebki, uroczy koreczek jak do pasty zawsze łatwo odkręca się i zakręca. Zdecydowanie krem ma dużo plusów i tylko dwa minusy: cena/ dostępność oraz 90% skuteczność w  nawilżeniu. Jednak na pewno jeszcze kiedyś sięgnę po jakiś krem tej marki, gdyż moje mango pochodzi z limitowanej edycji
Ocena: 7,5/10
Cena: dostałam go w ramach prezentu dlatego też nie sprawdzam cenny.
Skład: Aqua, Shea Butter (20%),Glycerin, Ceteryl Alkohol, Hydrogenated Coconut Acid, Glyceryl Stearate, Hydroxyethyl Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Rosa Damascena Extract, Rosa Damascena Flower Oil, Rosmarinus Leaf Extract, Helianthus Annuus Seed Oil, Brassica Campestris Sterols, Cocos Nucifera Oil, Polysorbate 60, Ceteareth-33, Coco-Capryllate, PEG100, Sorbitan Isostearate, Ethylhexylglycerin, Phenoxyethanol, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Parfum.

poniedziałek, 1 grudnia 2014

SOS dla dłoni - czyli małe domowe spa dla dłoni

Witajcie! 
Po dość długiej przerwie znalazłam chwile dla siebie i wykorzystując moment z maseczką, postanowiłam oderwać się od rzeczywistości i chodź odrobinę wciągnąć się w blogosferę.
Dziś dla was recenzje zabiegu od Perfecty na dłonie. 

Od producenta: 
---- peeling----
Nawilżający peeling do rąk o działaniu wygładzającym. Zawiera masło pomarańczowe, które łagodzi podrażnienia oraz doskonale odświeża. Alantoina przyśpiesza naprawdę mikrouszkodzeń naskórka, dając wrażenie natychmiastowej ulgi. Peeling delikatnie, ale skutecznie usuwa martwy naskórek dzięki zawartości sproszkowanego szafiru. Zawarta w nim gliceryna wyraźnie poprawia elastyczność i miękkość skóry. W efekcie dłonie stają się głębokie i nawilżone jednocześnie.
---- maska ----
Regenerująca maska -kompres do rąk z problemem przesuszonej i podrażnionej skóry dłoni. Formuła bogata w oleje: ze słodkich migdałów i stokrotki zmiękcza i silnie nawilża suchą i szorstką skórę. Dzięki zawartości kolagenu morskiego maska aktywnie dobudowuje strukturę skóry i chroni przed działaniem szkodliwych czynników zewnętrznych. 


Moja opinia: 
Jak zwykle mój ulubiony typ produktu - saszetkowy, poręczny do przetestowania na szybko. Jeśli się nie spodoba nie kupisz kolejnego opakowania, a jak przypadnie do gustu to takie cudeńko zamieszka w twojej kosmetyczce na dłużej. 
Jeśli chodzi o peeling to moim zdaniem starcza go na dwa zabiegi, jest go całkiem sporo mimo małej gramatury. Wydaje się kremowy, delikatny jednak ma w sobie całkiem niezłe drobinki, które nie rozpuszczają się podczas zabiegu - to wręcz szokujące, gdyż peelingi Dax'a właśnie tak mi się kojarzą, "krótkotrwałe złuszczanie". Jak dla peeling sprawdził się pod względem złuszczenia jednak ten cały bajer o nawilżeniu i łagodzeniu podrażnień to pic na wodę fotomontaż. Peeling ma złuszczać - tu sobie poradził dobrze. Reszta to pięknie brzmiące bzdury.
Jeśli zaś chodzi o regenerujący kompres, to ja wsmarowałam całość w dłonie i założyłam rękawiczki na pół godziny. Maska ma bardzo zbitą treściwą konsystencję, nie wchłonęła mi się w całości mimo iż próbowałam ją wziąć na przeczekania i na ogrzewanie dłoni. Niestety skubana nie dała się tak łatwo. Resztę starałam się wmasować, ale jakoś tak nie miałam do tego cierpliwości więc na koniec i tak potraktowałam dłonie wodą. Niestety nie zauważyłam znacznej poprawy wyglądu moich dłoni. Jedynie na plus liczę że skórki wydają się mniej przesuszone, i mam wrażenie że świeże przebarwienia są mniej widoczne - ale tutaj nie mam 100% pewności że to zasługa kompresu.
Cóż w moich oczach SOS dla dłoni sprawdza się średnio dodajmy do tego moje wieczne uprzedzenie do parafiny i mamy średniej jakości notę.

Ocena: 5/10
Cena: ok. 3 zł
Skład:
Peeling:






Maska:

środa, 22 października 2014

Klasyczna odżywka czyli słynna Gloria

Witajcie!
Dziś recenzja odżywki, która sprawia problem z dostępnością jednak za swoją niską cenę wynagradza nam bieganie po sklepikach.
Swoją drogą czy tylko mi ta prosta szata graficzna kojarzy się z Panią Waleską?



Od producenta: 
- Poprawia elastyczność włosów
- Zmniejsza ich łamliwość
- Ułatwia rozczesywanie i modelowanie
- Nie wpływa na szybkość przetłuszczania się

Moja opinia:
Ja na swoją odżywkę natrafiłam w mojej przedziwnej hurtowni, w której od czasu do czasu pojawia się taka perełka. Przyznaję że nie zastanawiałam się długo nad jej kupnem, gdyż cena jest niebywale atrakcyjna - bo gdyby nie sprawdziła się na włosach to bym wykorzystała ją do czegoś innego! 
Co do samej odżywki, to ma bardzo lejącą konsystencję. Zdarzało mi się podczas aplikacji na włosach np. rozchlapać ja również na ścianie. (Proszę nie pytajcie jak to jest możliwe, plama na ścianie nadal jest na potwierdzenie moich słów). Bardzo do gustu przypadł mi kolor - sine smarki. Chyba że ktoś poszukuje inne porównania to poszłabym w stronę niedojrzałej limonki. 
Co do jej działania to nie jest ono takie spektakularne, ot pomagała rozczesać włosy, nie obciążała i czasami sprawiała że włosy łapały błysk. 
Jestem z niej zadowolona mimo braku spektakularnych efektów. Dobra odżywka za małe pieniądze bez składu na kilometr. Na pewno jeszcze do niej wrócę.
Buteleczka niestety z typu brudzących się. 



Ocena: 6/10
Cena: okolice 5 zł.
Skład: Aqua, Cetrimonium Chloride, Cetyl Alcohol, Salvia Officinalis, Urtica Dioica Extract, Glyceryl Stearate, Citric Acid, Parfum, Bromonitropropanidiol, Hydroxycitronellal, Benzyl Benzoate, Hexyl Cinnamal, Hydroxymethylpentyl 3 Cyclohexenecarboxaldehyde, Eugenol, Citronellol, Alpha-Isomethylionone, Geraniol, C.I. 44045, 19140. 

wtorek, 7 października 2014

Kiedy miałam ochotę na odrobinę ciepła...

Witajcie! 
Dziś o maseczce, której na pewno nie zapomnę i nie kupię ponownie, mimo przyjemnej szaty graficznej jak i ceny. 

Od producenta:
Synergen maseczka termoaktywna oczyszcza pory, ożywia skórę twarzy i przyjemnie ją rozgrzewa. Maseczka termoaktywna rozgrzewa się po nałożeniu na wilgotną skórę. Cera zyskuje świeży i gładki wygląd.

Moja opinia:
Kupiłam ją na wyprzedaży w Rossmanie, bo kosztowała grosze a chciałam sprawdzić czy może minimalnie wpłynie na moją cerę. Niestety nie przypadła mi do gustu.
Po pierwsze, tuż po otwarciu mamy bardzo specyficzną konsystencję produktu. Zbita, biała masa. Ostatnio miałam szczęście do rozwarstwionych popsutych kosmetyków, więc obstawiałam że tę też szlag trafił. Próbowałam zorientować się czy może niebywała promocja nie była spowodowana końcem daty ważności, jednak żadnej daty nie odnalazłam na opakowaniu. 
Na szczęście jest internet i wasze recenzje. Okazuje że się że to normalna konsystencja dla tej maseczki. Dopiero pod wpływem ciepła staje się plastyczna, dzięki czemu możemy spokojnie nałożyć ją na twarz. Opcja termoaktywności pojawia się jedynie przy nałożeniu i bardzo szybko znika. Oczywiście jeśli pokusimy się na masaż podczas zabiegu to efekt ciepła pozostanie z nami. 
Jeśli zaś chodzi o efekty, to niestety ta maseczka nie zrobiła nic. Nie zauważyłam niczego pozytywnego, ani też negatywnego. 
Przyznaję że liczyłam na chwilę rozgrzania skóry, jednak zawiodłam się sromotnie. Bardzo dawno temu miałam maseczkę Mariona, która zdecydowanie lepiej radziła sobie z rozgrzewaniem. 
Maseczkę warto kupić jedynie na promocji, by się przekonać czy może u was nie sprawi jakieś delikatnej poprawy. Wydałam na nią nie całe dwa złocisze więc nie żałuję, ale na pewno nie sięgnę po nią ponownie. 
Ocena: 3/10
Cena: 2-3 zł
Skład: Glycerin, Zeolite, Butylene Glycol, Propylene Glycol, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate, Jojoba Esters, Citric Acid, Parfum, Tocopheryl Acetate, Panthenol, Aqua, Focul Vesiculosus Extract, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Butylphenyl Methylpropional, Phenoxyethanol, CI 77007.

niedziela, 5 października 2014

Kosmetyk, który naprawdę pachnie arbuzem!

Witajcie!
Mogłabym znów się tłumaczyć dlaczego taka kiepska aktywność na blogu, ale znacie te wymówki na pamięć. Dlatego zapraszam na krótką recenzje peelingu. 


Od producenta:
Cukrowy peeling do ciała o zapachu arbuza to idealny sposób na poprawę wyglądu i kondycji skóry. Peeling ma wyjątkowy właściwości wygładzające, nawilżające i regenerujące. Skutecznie zmiękcza i odnawia naskórek, poprawia mikrokrążenie, ujędrnia i uelastycznia skórę. Intensywny zapach soczystego arbuz poprawia samopoczucie i nastraja pozytywnie. Podaruj swojej skórze owocową pielęgnację i uczyń swoje ciało pięknym, pachnącym, zmysłowym i bardzo apetycznym. 

Moje zdanie:
Ostatnio nacięłam się na śmierdzący mus arbuzowy od tuti fruti i nie byłam pewna czy w ogóle chcę próbować tego peelingu. Jednak otworzyłam i się zakochałam. Peeling pachnie niesamowicie! Nie jestem miłośnikiem arbuza ale ten zapach kupił mnie w 100% 
Jeśli zaś chodzi o jego działanie, to wypada całkiem przyzwoicie. Parafina nie jest tak odczuwalna jak w peelingach np. Perfecty, a na dodatek mam wrażenie, że działa  bardziej "skuteczniej/mocniej". Duże drobinki cukru idealnie nadają się do podstawowego peelingu. Nie rozpuszczają się za szybko, ani nie odpadają za raz po zetknięciu ze skórą jak zdarzyło mi się z peelingiem SPA VINTAGE.  100 gramowe opakowanie sprawia że możemy przekonać się jak sprawdzi się pod naszym czujnym okiem,  bez wyrzutów sumienia jeśli go nie polubimy. Jeśli zaś chodzi o wydajność to niestety nie jest ona zachwycająca.
Jeśli ktoś jest miłośnikiem arbuzów, albo też dostrzeże niesamowitą promocję to warto sprawdzić czy to nie jest peeling dla was.
Mnie i moich wysokich oczekiwań niestety nie zadowolił w pełni. Ale ten zapach!


Ocena: 6/10
Cena: okolice 6 zł
Skład: Sucrose, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), PEG-40, Hydrogenated Castor Oil, Caprylic / Capric Triglyceride, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Tocoppheryl Acetate, Parfum (Fragrance), CI 26100 (D&C Red No. 17).

wtorek, 16 września 2014

Sromotna klęska czyli bitwa z próbkami odsłona nr V

Witajcie!
Dziś mam dla was bardzo skromny post odnośnie moich potyczek z próbkami. Próbek cały czas mi przybywa za sprawą samych dobrych duszek w koło, a mnie co raz trudniej je zużywać.
Przy okazji zauważyłam że próbki z kosmetykami do ciała o wiele przyjemniej się testuje. Po pierwsze szybciej się jej zużywa i jest mniejsze ryzyko powiązane z nieprzyjemnymi efektami "po". Niestety próbki kosmetyków do twarzy są o wiele gorsze. Przy każdym podejściu próbuje zminimalizować ryzyko powikłań i niechcianych efektów ubocznych co momentalnie utrudnia całe to zużywanie- testowanie. 
No to jak na razie tyle mojego wywodu i przejdźmy do setna. Dziś w sumie o jednej marce. Ale na początek jeden jedyny rodzyneczek.


1. Le Petit Marseillais, Recettes Méditerranéennes, Lait Hydratant Peaux Tres Seches (Mleczko nawilżające z masłem shea, olejem migdałowym i arganowm) - cudowny zapach, słodki, migdałowy. Konsystencja bardziej balsamowa ale sama w sobie nie jest złe. Szkoda że więcej parafiny niż olejów. Jednak nie powiem że skóra źle na niego zareagowała. Jednakże w najbliższym czasie nie skuszę na pełnowymiarowy produkt. 
Skład: Aqua, Glycerin, Caprylic/Capric Triglyceride, Paraffinum Liquidum, PEG-6-Stearate, Dimethicone, Octyldodecyl Myristate, Cetearyl Alcohol, Butyrospermum Parkii Butter, Argania Spinosa Kernel Oil, prunus Amygdalus Dulcis Oil, Glyceryl Stearate, Cera Microcristallina, Paraffin, Ceteth-20, Steareth-20, Polysorbate 85, Acrylates/Acrylamide, Copolymer, Carbomer, Methylparaben, DMDM Hydantoin, Ethylparaben, Parfum

2. Garnier, Hydra Adapt, Matujący i odświeżający krem - sorbet do cery mieszanej i tłustej 

3. Garnier, Hydra Adapt, Ochronny krem - eliksir do cery normalnej i delikatnej

4. Garnier, Hydra Adapt, Odżywczy krem - balsam do cery suchej i bardzo suchej
Skład: Znajdziecie na tym blogu

Spośród całej trójki nie znalazłam kremu dla siebie. O ile dwa z nich mnie przesuszyły to trzeci mnie nawilżył z efektem zapchania porów. Zielony oraz żółty podziałały na mnie "anty-nawilżająco" po ich nałożeniu czułam że skóra jest sucha i bardzo ściągnięta, odwrotnie miała się sprawa z różowym. Czułam go w nadmiarze na twarzy, miałam wrażenie jakbym nasmarowała się smalcem. 
Każdy z nich pachnie przyjemnie, ma odpowiednią konsystencje. Jednak żaden z nich nie jest tym co potrzebuje moja buzia.  A może jestem zbyt wymagająca bo ani sorbet, ani eliksir a już tym bardziej balsam mnie nie zachwyca?

piątek, 29 sierpnia 2014

Skarpetki cudotwórczynie?

Witajcie! 
Nie byłaby sobą gdybym i nie skusiła się na te intrygujące skarpetki złuszczające. Oczywiście kupiłam i po pewnym czasie odważyłam się je założyć.
Od producenta: 
Purederm Botanical Choice złuszczająca maska do stóp jest regenerująca oraz złuszczającą maską przeznaczoną do pielęgnacji stóp w postaci specjalnych skarpet. Usuwa wszelkie zrogowacenie w krótkim czasie oraz wyraźnie wygładza stopy w przeciągu 2 tygodni. Papaja, cytryna, jabłko, pomarańcza i inne naturalne ekstrakty roślinne usuwają odciski oraz zrogowacenia, a ekstrakt z rumianku koi świeżo złuszczoną i odnowioną skórę. Produkt przeznaczony do stóp o rozmiarze poniżej 42 EUR.

Moja opinia: 
Byłam ich bardzo ciekawa lecz podeszłam do tego produkt z przymrużeniem oka. Wygodnie zapakowane skarpetki które urzekły mnie tymi zielonymi stópkami! Kolor idealny dla małych żabek... aale to nie o tym miałam pisać. Dodatkowo skarpetki dla ludzi z nogą max.  42, więc i moje kajaczki jeszcze się mieszczą. Bardzo proste w obsłudze, wystarczy odciąć zgrzew i przyodziać nasze stópki. Ja na skarpetki  założyłam bawełniane skarpetki i zaczęłam sprzątać w szafie. Na początku uczucie bardzo zabawne gdyż płyn był chłody i przy chodzeniu czułam się jak w dzieciństwie (latało się w kloszach i łapało się wodę do nich). Jednakże bardzo szybko zaczęło się robić cieplutko. Przez 120 minut, w których to udawałam że sprzątam moją szafę było mi baaaardzo ciepło w stopy - takie rozgrzanie idealne na zimę. Po ściągnięciu skarpetek skóra, było lekko zaróżowiona.



Po 4 dniach coś zaczęło się dziać... pierwsze łuszczenie zauważyłam na palcach. Delikatnie łuszczenie nagniotków i samych paliczków. Następny etap to skóra wokół kostek - tam skóra schodziła jak czasem mojemu brat na plecach po tym jak spali się na frytkę. I na tym całe złuszczanie się zakończyło. Skarpetki sprawdziły się idealnie jeśli chodzi o paluszki i podbicie, jednak tam gdzie spodziewałam się zmiany nic. Czekałam 2 tygodnie i nic - w końcu nie wytrzymałam i chwyciłam za omegę. Nie wiem czy może to pośredni efekt skarpetek czy po prostu to był już ten czas, ale podczas "opracowywania stóp" omega wręcz sunęła przez naskórek.
Nie wiem czy coś sknociłam, czy może jestem naturalnie oporna na takie skarpetki. A może nie miałam zapuszczonych pięt? (ooo takie tam marzenie). Prawdopodobnie spróbuje ponownie za jakiś czas podejść do skarpetek złuszczających.
Jednak jak na razie zostawiam je z delikatnym rozczarowaniem.

Ocena:  5/10
Cena: 14 zł
Skład: ---

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Kiedy nawet zielona herbata cię zawodzi...

Witajcie! 
Dziś o peelingu, który trudno mi było rozgryźć. Pisząc tą recenzje uświadomiłam sobie że chyba uparłam się przetestować wszystkie peelingi tej marki, bo to kolejny który trafił pod moją lupę.


Od producenta:
Solny peeling do ciała o właściwościach złuszczających i wygładzających. Zawiera naturalne kryształki soli, które usuwając martwe komórki naskórka idealnie wygładzają powierzchnię skóry i niwelują wszelkie niedoskonałości. Koenzym Q10 i witamina C znakomicie dotleniają, działają antyoksydacyjnie i odmładzająco. Olejek jaśminowy regeneruje i ukoi podrażnienia skóry. Peeling regulując mikrokrążenie, ujędrnia i odmładza skórę, a odświeżający zapach zielonej herbaty orzeźwia, pobudza i dodaje energii na cały dzień.
Rozprowadzić peeling na wilgotnej skórze ciała, kolistymi ruchami wykonać masaż. Spłukać wodą. 

Moje zdanie:
Peeling ten sprawił mi wiele trudności, zarówno w stosowaniu jak i w ocenianiu. Ale zacznę od początku. 
Typowe opakowanie, pod nakrętką folia zabezpieczająca - wszystko tak jak zawszę. Przez przypadek okazało się ze te naklejki na pojemniczku nie są niezniszczalne. Moje zaczęły odchodzić pod wpływem długiego pobytu pod prysznicem. Jednak to nie jest najważniejsze...
Pierwszy minus peeling otrzymuje za zapach - czy to chemiczny czy ten prawdziwy, jaśmin to nie moja nuta. Nie lubię go. Zapach tego peelingu był dla mnie straszy. Jednak miałam ostatnio przyjemność testować próbki z tej samej serii tylko musu i tu już zapach  tak mnie nie drażnił. Tak tylko dla dociekliwych wspominam. 
Pierwszy plus przyznaję peelingowi za jego wygląd tuż po otwarciu - wyglądał jak pojemniczek wypełniony kuleczkami. 
A tak na poważnie to strasznie ciężko ten peeling mi ocenić. Na pierwszy rzut oka wydaje się dużo bardziej skuteczniejszy niż jego cukrowi koledzy, jednak nie oszukując siebie trzeba przyznać że to zasługa silikonów. Dopiero na suchą skórę można wyczuć drobinki solne ( a brak wody spowoduje że zostają z nami na dłużej). Bez wody peeling staje się ostrzejszy jednak dla mnie to nadal nie jest efekt, który powinnam uzyskać po zabiegu złuszczania naskórka. Drobinek złuszczających jest za mało! Peeling, który nie jest peelingiem potrafi sprawić że nasza skóra jest mięciutka przez swoje składniki. Przeglądając inne recenzje tego produktu dziewczyny podpowiadały aby stosować go jako maskę do ciała i to jest dużo bardziej ciekawsze zastosowanie tego produktu. 
Dla mnie śmierdzi, nie złuszcza, ładnie wyglądał po otwarciu i co smutne był słabo wydajny. 


Ocena: 5/10
Cena: okolice 14 zł na promocji do 19 zł.
Skład: Paraffinum Liquidum, Sodium Chloride, Silica, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Parfum, Jasminum Officinate Flower Extract, Helianthus Annuus Seed Oil, Aqua, Soya Lecithin, Caprilic/Capric Triglyceride, Triiaureth-4 Phosphate, Glycerin, Panthenol, Tocopheryl Acetate, Ubiquinone, Ascorbyl Tetraisopalmitate, Synthetic Wax, Caprilic/Capric Glycerides, Sodium Polyparaben, Cl 19140, Cl 42090, Cl 61565, Cl 12700.

piątek, 1 sierpnia 2014

Jak wyglądało moje pierwsze spotkanie z czarnym mydłem?

Witajcie!
Właścicielką czarnego mydła z L'orient stałam się podczas wizyty w mydlarni z okazji Dnia Kobiet. Uzupełniałam swoje zapasy i przy okazji spróbować czegoś nowego.


Od producenta:
Savon Noirto czarne mydło w 100% naturalne, do stosowania na całym ciele i twarzy. Posiada właściwości dotleniające, nawilżające i oczyszczające. Poprawia napięcie skóry, a także jej koloryt. Ukoi podrażnienia i tonizuje. Zapewni detoks głębokich warstw skóry.  
Pozostawi skórę doskonale oczyszczoną, elastyczną i jedwabiście gładką jak nigdy dotąd. 

Moja opinia:  
Po pierwsze nie wiem dlaczego ale zapach tego kosmetyku strasznie mnie drażni. Przypomina mi dżem z dzikiej róży jaki jadłam u koleżanki w dzieciństwie. Dżem i ja nie lubiliśmy się za bardzo. Jak wąchałam produkt w mydlarni wydawał mi się delikatny i przyjemny, dopiero w domu podczas nakładania poczułam "GO". Jest zbyt mocny, duszący, momentalnie wywołuje u mnie ból głowy.  Zapach zapachem a jak z resztą? 
Konsystencja jest jak krówka ciągutka, glut. Średnio wypada przy łatwości wyciągania produktu z plastikowego słoiczka jak i przy nakładaniu go. Ze smutkiem muszę się przyznać iż byłam lewa jeśli chodzi o dozowanie go. Albo wyciągałam go za dużo ale zdecydowanie za mało. 




Przez gramaturę jak i zapach nie używałam go do ciała, również nie skusiłam się na codzienne nakładanie go na twarz. Potraktowałam go raczej maseczko/peeling enzymatyczny od czasu do czasu. Zdarzało się że podrażnił moje stany zapalne, lub jakieś super przesuszone skórki. Jednakże trzeb przyznać że pod względem oczyszczenia twarzy sprawdził się jak mało kto. Mocno naciąga (dla dociekliwych ściąga) skórę tak, że o lifting nie trzeba się martwić. W moim przypadku nie wystąpiły żadne przykre niespodzianki typu uczulenie, lub wysyp nieprzyjaciół. 
Jednak mam wątpliwości czy sięgnę po niego ponownie gdyż nie jest zbyt wydajny i ten zapaaaach. 
Ocena: 6
Cena: 28 zł
Skład: aqua, potassium olivate, glycerin, perfum, benzyl alcohol, geraniol, citronellol, benzyl salicylate.

poniedziałek, 28 lipca 2014

Śmierdzi czy nie śmierdzi? Oto jest pytanie! Masło Alverde takie sprzeczne a takie lubiane!

Witajcie!
W natchnieniu po wysypie cudownych recenzji maseł mojej nielubianej firmy, które to zasypały blogosferę szybciej niż ja zdecyduje się jaki wzorek sobie wymalować na paznokciach... pokusiłam się aby napisać o moim ulubionym maśle do ciała.
 
Od producenta: 
Masło do ciała z dodatkiem oliwki z orzeszków macadamia i masła shea. Masło wzmacnia powierzchnię skóry, nawilży ją i uczyni elastyczną. Przy regularnym stosowaniu skóra znacznie jest ożywiona i miękka. Nadaje się do każdego rodzaju skóry.Utrzymuje prawidłowe PH skóry. Produkt przeznaczony do skóry suchej. 

Moje zdanie: 
Jeden z pierwszych produktów jakie zaczęłam testować z DM, i chyba jeden z nielicznych po który z chęcią sięgnę ponownie. Jako że produkt ten dostałam od mojej mamy pozwolę sobie w głębi przeanalizować każdy jego aspekt. Niech wie że robię jej dobry marketing! 
Szata graficzna opakowania prosta, typowa dla marki. Informacje zawarte na opakowaniu dla mnie zupełnie nie czytelne, gdyż ja i niemiecki nie idziemy w parze. Ale translator i moja wrodzona spostrzegawczość podpowiadają mi że jest zawarte wszystko co potrzebujemy. Na duży plus liczę niezniszczalne opakowanie, plastik z tych "lepsiejszych" co jak z spadną z toaletki to nie pękają. Nawet jak spadną i 100 razy to są całe. Mamy oczywiście również zabezpieczenie w formie foli - to co sprawia że czujemy się bezpieczniejsze. No to teraz czas na te dyskusyjne aspekty tego masełka. 
Po pierwsze zapach. Jest on totalnie specyficzny i zabijcie mnie - nie zgadzam się że pachnie 100% tytułowymi produktami. Jednakże też nie poprę tych osób, które twierdzą że śmierdzi i zapach jest sztuczny. Woń jest specyficzna, ciężka, z tych słodkowodnych.  Ja przy pierwszych użyciach narzekałam na niego ale później nos mi się przyzwyczaił i go polubiłam. Druga sporna kwestia to konsystencja. Na pierwszy rzut oka - zbita, jednak poszłabym bardziej w stronę budyniu. Bardzo dobrze się go rozsmarowuje, przez tą dziwną konsystencje jest na prawdę bardzo wydajny. Nadmiar nie roluje się ani nie wałkuje, jednak trzeba go  wmasować bo inaczej kiepsko to widzę. Wchłania się średni - jeśli nałożycie go w racjonalnych dawkach wystarczy parę chwil, jednak jeśli przesadzicie i poniesie was fantazja... cóż... będzie fantastycznie ciężko. Po wchłonięciu pozostawia tłustą warstwę - jednak jako anty fant tłustych warstw parafinowych chcę PODKREŚLIĆ że nie jest to film jak przy typowych masłach parafinowych, nie drażni nie jest uciążliwy, nie przeszkadza w funkcjonowaniu. Jest wyczuwalne to że się nawilżacie. 
Jeśli zaś chodzi o działanie, to ja jestem z niego bardzo zadowolona, nawilża, odżywia i nie spowodował żadnych anty działań. Pomógł mi zaleczyć parę nieprzyjemnych przesuszeń i nie podrażniał nawet przy świeżych skaleczeniach ( jak człowiek siedzi w ogródku na drzewie to zawsze się czegoś dorobi). 
Podsumowując: Droga Mamo podarowałaś mi na prawdę dobrego śmierdziuszka o bardzo, bardzo wydajnym żywocie. 
Ocena: mocne 8 - szkoda że nie ma cię w moim pięknym kraju 
Cena: okolice 3 euro.
Skład: Aqua, Glicine Soja Oil*, Glycerin, Alcohol*, Cetyl Acohol, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate Citrate, Macadamia Ternifolia Seed Oil*, Butyrospermum Parkii Butter*, Theobroma Cacao Butter*, Olea Europaea Oil*, Xanthan Gum, Calendula Officinalis Extract*, Prunus Amygdalus Dulcis Extract*, Rosa Damascena Flower Water*, Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil, Ascorbyl Palmitate, Parfum**, Limonene**, Benzyl Salicylate**, Linalool**, Citral**.
**from natural essential oils
 

sobota, 19 lipca 2014

Walki z próbkami ciąg dalszy


 
Witajcie!
Ten post pisał się i pisał, i napisać się nie chciał. Ale nie ma co odkładać tego na później gdyż kolejne próbki już czekają na zużycie! Odcinek trzeci w barwach błękitu i innych fikuśnych odcieni niebieskiego.
Tradycyjnie zacznę od... żelu Palmolive (zostały jeszcze dwie próbki!)




1. Palmolive- Thermal Spa - Ocean Vitality- ma rześki zapach, nieźle myje ale nie jest dla ludzi z wrażliwą skórą. Przyjemny umilasz szybkich pryszniców. Zdecydowanie na lato.

2. Nivea -Odżywczy balsam do ciała pod prysznic - nie śmierdzący! balsam którego działania nie zauważyłam.

3. Nivea - balsam do ciała pod prysznic kokosowy - o matko boska. Jak dla mnie to śmierdzi. Zapach podobał mi się ( i to bardzo) jak otwierałam sobie tubkę i wąchałam. Co innego jak użyłam go pod prysznicem w zamkniętej łazience, zapach iście dusił. Nie ma co ukrywać, ten balsam nie nawilża a co najwyżej oblepia. Przez pół dnia czułam się oblepiona, a sierść mojego kota przyklejała się do mnie... Nie nie i nie!
Skład: Aqua, Cera Microcristallina, Paraffinum Liquidum, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Hydrogenated Coco-Glycerides, Stearyl Alcohol, Myristyl Alcohol, Parfum, Theobroma Cacao Seed Butter, Sine Adipe Lac, Sodium Carbomer, Sodium Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Phenoxyethanol, Linalool, Coumarin, Benzyl Alcohol 
4. Emolium- kremowy żel do mycia- miałam wcześniej już z nim styczność i wiedziałam czego się spodziewać. Ta próbka potwierdziła że produkt jest świetny chociaż zdecydowanie wolę ich balsam po kąpieli.  
Skład:Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Lauryl Glucoside, Disodium Lauryl Sulfosuccinate, Sodium Cicyl Isethionate, Zea Mays, Cetearyl Alcohol, Hydrogenated Castor Oil, Titanium Dioxide, Glycerin, Cocamidopropyl Betaine, Glycereth-8 Macadamia Seed Oil, Peg-75 Shea Butter Glycerides, Sodium Borageamidopropyl pg-dimonium Chloride Phosphate, Hydroxypropyl Starch Phosphate, Corn (Zea Mais) Oil, Panthenol, Stearic Acid, Sucrose Cocoate, Peg-7 Glyceryl Cocoate, Betaine, Allantoin, Dipropylene Glycol, Boswellia Serrata Gum, Sodium Hyaluronate, Acrylates/c10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Propylene Glycol, Diazolidynyl Urea, Methylparaben, Propylparaben, Sodium Hydroxide, Disodium Edta, Peg-8, Tocopherol, Ascorbic Acid, Ascorbyl Palmitate, Citric Acid





4.  Perfecta - Miss Marine - perfumowany krem do ciała - to już chyba ostatnie próbki tego balsamu. Zapach nie dla mnie, a lubi pozostać z nami na trochę. Próbka starczyła na dwa bogate maźnięcia. Zdecydowane nie!

5. Perfecta - Spa - mus do ciała z zieloną herbatą - zaraz po tym jak narzekałam na peeling z tej serii dostałam próbkę musu. Bałam się że mus będzie "pachniał" jak peeling. Na szczęście pachnie dużo przyjemniej, a zapach nie pozostaje z nami na długo. Szybko się wchłania, lekki. Jak dla mnie nie jest idealny, ale w sam raz na lato. Próbka spowodowała że zastanawiam się czy nie kupić pełnowymiarowego produktu.
 Skład: Aqua, Paraffinum Liquidum, Isopropyl Myristate, Cetearyl Ethylhexanoate, Cetearyl Alcohol, Soya Lecithin, Caprylic/Capric Trigliceride, Trilaureth-4 Phosphate, Panthenol, Tocopheryl Acetate, Ubiquinone, Sorbitol, Propylene Glycol, Citric Acid, Retinyl Palmitate, Ethyl Linoleate, Ethyl Linolenate, Ethyl Oleate, Silk Amino Acids, Pyridoxine, Biotin, Magnesium Ascorbate/PCa, Jasminum Officinale Flower Extract, Helianthus Annuus Seed Oil, Camellia Sinensis Leaf Extract, Carbomer, Acrylates/ C10-C30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Polyglyceryl-3 Diisostearate, Sodium Hydroxide, Methylparaben, Ethylparaben, Disodium EDTA, 2-Bromo-Nitropropane-1,3-Diol, BHA, D-Limonene, Parfum, CI 19140, CI 42051





6. Neutrogena intensywna regeneracja - próbka która po raz kolejny potwierdza moje postanowienie o nie zakupie pełno wymiarowego produktu. Tłusty, kiepsko wchłanialny maskowacz prawdziwych problemów. 
Skład: Aqua Glycerin Paraffinum Liquidum Isopropyl Palmitate Petrolatum Dimethicone Stearyl Alcohol PEG - 100 Stearate Glyceryl Stearate Allantoin Panthenol Acrylates/C10 - 30 Alkyl Acrylate Crosspolymer Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer Palmitic Acid Stearic Acid Disodium EDTA Sodium Hydroxide Tocopheryl Acetate Methylparaben Phenoxyethanol Propylparaben

7. Palmer's -Coca Butters Formula - Balsam do skóry z rozstępami - po jednej próbce w prawdzie nie wiem czy działa na rozstępy jednakże jako balsam sprawdza się dobrze. Obłędnie pachnie, Skład dużo lepszy niż np. Neutrogena. Próbka zdecydowanie przekonała mnie do rozważenia zakupu pełnowymiarowego produktu.
Skład: Water, Theobroma Cacao (Cocoa) Extract, Glycerin, Petrolatum, Glyceryl Stearate, Propylene Glycol, Cocos Nucifera (Coconut Oil), Cetyl Alcohol, Mineral Oil (Paraffinum Liquidum),Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Elaeis Guinneensis (Palm) Oil, Fragrance, Dimethicone, Butyrospermun Parkii (Shea) Butter, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Acetylaringyltryptophyl Diaphenylglycine, Carthamus Tinctorius(Safflawer) Seed Oil, Centella Asiatica Extract, Argania Spinosa Kernel Oil, Tocopheryl Acetate, Hydroxyethylcellulose, PEG-8 Stearate, Hydrolyzed Collagen, Hydrolyzed Elastin, Phenoxyethanol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Behentrimonium Methosulfate, Butylene Glycol, Caramel, Benzyl Benzoate, Benzyl Cinnamate, Benzyl Salicylate, d-limonene, Hexyl Cinnamic Aldehyde, Hydroxycitronellal, Butylphenylmethylpropional, Linalool.



8. Nivea sensitive krem na dzień SPF 15 - 
Skład: Aqua, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Methylpropanediol, Tapioca Starch, C12-15 Alkyl Benzoate, Dicaprylyl Ether, Sodium Phenylbenzimidazole Sulfonate, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Octocrylene, Hydrogenated Coco-Glycerides, Octyldodecanol, Glycyrrhiza Inflata Root Extract, Vitis Vinifera Seed Oil, Panthenol, Glyceryl Glucoside, Carbomer, Ethylhexylglycerin, Sodium Stearoyl Glutamate, Sodium Chloride, Trisodium EDTA, Phenoxyethanol, Piroctone Olamine.
9. Nivea odświeżający krem nawilżający na dzień -
 Skład: Aqua, Glycerin, Alcohol Denat., Glyceryl Glucoside, Methylpropanediol, Cetearyl Alcohol, Octocrylene, Cyclomethicone, Ethylhexyl Salicylate, Tapioca Starch, Dimethicone, Glyceryl Stearate Citrate, Caprylic/Capric Triglyceride, Octyldodecanol, Myristyl Myristate, Tocopheryl Acetate, Nelumbium Speciosum Flower Extract, Panthenol, Propylene Glycol, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/VP Copolymer, Sodium Carbomer, Phenoxyethanol, Methylparaben, Trisodium EDTA, Limonene, Linalool, Benzyl Alcohol, Citronellol, Geraniol, Alpha-Isomethyl Ionone, BHT, Butylphenyl Methylpropional, Parfum.
10. Nivea express hydration primer -
Skład: Aqua, Cyclomethicone, Alcohol Denat., Dicaprylyl Carbonate, Buthylene Glycol, Glyceryn, Tapioca Starch, Tocopheryl Acetate, Panthenol, Nelubium Spectosum Flower Extract, Prophylene Glycol, Acrylamide/Ammonium Acrylate, Copolymer, Sodium Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Dimethiconol, Polysobuthylene, Polysorbate 20, Sorbitian Isostereate, Trisodium EDTA, Phenoxyethanol, Methylparaben, BHT, Linalool, Citronellol, Limonene, Geraniol, Buthylphenyl Methylropional, Benzyl Alcohol, lpha-Isomethyl Ionone, Parfum.

W moim odczuciu każdy z powyższych próbek jest taka sama. Cudnie się nazywają, piękne bajki opowiada producent. A jedynie co czułam po ich użyciu to ściągnięta skóra, suchość pustyni. Lekkie szybko wchłaniające się, pachnące identycznie jak każdy produkt tej marki. Zdecydowane nie! 

11. La Roche - Posay - Krem intensywnie nawilżający  - 
nie wiem dlaczego ale nie jestem w stanie stwierdzić co czuję po tej jednej próbce. Lekki, przyjemnie chłodzący, ale co jeszcze?
Skład: Aqua/Water, Hydrogenated Polyisobutene, Dimethicone, Glycerin, Alcohol Denat., Polyethylene, Peg-20 Stearate, Peg-100 Stearate, Carbomer, Zinc Gluconate, Glyceryl Stearate, Isohexadecane, Sodium Hydroxide, Disodium Edta, Copper Sulfate, Hydrolyzed Hyaluronic Acid, Xanthan Gum, Pentylene Glycol, Polysorbate 80, Acrylamide/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Cetyl Alcohol, Caprylyl Glycol, Parfum/Fragrance 

12. SkinFood ->Nawilżający krem koloryzujący SPF 20 - przemawia do mnie opakowanie, jednakże zdecydowanie nie mój kolor. Skład też nie powalający. Krem raczej od parady niż na co dzień. 
Skład: Water, Cyclomethicone, Titanium(IV) Oxide, Titanium hydroxide, Triethoxycaprylylsilane, PEG-10, Dimethicone, 1,3 Butylene Glycol, Aluminum hydroxide, Stearic Acid, Ethylhexyl methoxycinnamate, Polymethyl Methacrylate, Ceresin, Boron nitride, Sorbitan isostearate, Trimethylsiloxysilicate, Sodium chloride, Phenyl Trimethicone, Phenyl Trimethicone, Sorbitan Olivate, Silica, Vinyldimethicone, Ferric Oxide, Fragrance, Ultramarine, Methylparaben, Phenoxyethanol, Aloe Extract, Perfume, Hydrated Ferric Oxide, Propylparaben, Cetyl Peg, Micro Particle Titanium Oxide, Methicone Silsesquioxane Crosspolymer.
 

wtorek, 8 lipca 2014

Pustakom mówie zdecydowanie nie! Czyli denko miesiąca :)

Witajcie!
Na reszcie nadszedł czas mojego rozliczenia się i pozbycia pustaków z kosza.


Sam maj byłby bardzo ubogi dlatego połączyłam go z czerwcem i nagle się okazało że pustych opakowań jest multum ( oczywiście na moje standardy, jak przeglądam wasze denka to czuję się jak mały robaczek). Trzymając się nowego zwyczaju zapraszam na zużycia zarówno  moje jak i mojej siostry. 


Alttera - Szanpon - figa i orzeszki macadamia -  jak już kiedyś wspomniałam każdy z szamponów Alttera oceniam tak samo lubię je i nic więcej nie ma do dodania. Kupię ponownie

Joanna Naturia - miód i cytryna - nie polubiłyśmy się, nie działała dobrze na mój skręt, za to potrafiła sprawić że włosy błyszczały jak czyste srebro. Nie kupię ponownie.

Gloria - emulsja do włosów - odżywka która buteleczką przypomina mi jedynie "Panią Walewską" nie wiem dlaczego ale to pierwsze i jedynie skojarzenie. Odżywka bardzo lekka, może nawet za lekka. Szkoda że trudno ją dostać, bo cena bardzo przyjemna. Może kupię ponownie.

Alttera - Granat i Aloes - odżywka - powróciłam do niej gdyż moim włosom zaczynała brakować dobrze dociążającej odżywki. Jestem z niej bardzo zadowolona. Kupię ponownie.




Ziaja tonik rumiankowy- muszę wyznać że żaden z toników tej marki się nie wyróżnia. Typowy średniak za dobrą cenę. Może kupię ponownie.

Perfrcta -płyn dwufazowy do demakijażu oczu i ust - był to bardzo taki zakup, gdyż dorwałam go lata świetlne temu na większej wyprzedaży w Naturze. Spodobał mi się gdyż jest delikatny, nie podrażnił oczu- za co dostaje dużego + jednak czasem topornie zmywał kosmetyku. Jeśli macie czas i lubicie komfort to zdecydowanie tak, jeśli jednak nie lubicie się bawić i cackać to nie kupujcie.  Może kupię ponownie

Alttera - kremowy żel pod prysznic - pomarańcz wanilia - na początku bardzo przyjemny zapach jednak po kilku użyciach staję się nieznośny. Żel sam w sobie bardzo przyjemny. Nie kupię ponownie. 

Kamil - krem do rąk soft and dry - doskonały na lato do torebki. Lekki bez spektakularnych efektów. Pełna recenzja [tutaj] Może kupię ponownie.

Ziaja - czekoladowy peeling gruboziarnisty - ah cudny budyniowy peeling. Bardzo go polubiłam i na pewno do niego wrócę. Pełna recenzja [tutaj] Kupię ponownie.

Lady Speed Stick - orchard blossom - sztyf - przyjemnie pachnący jednak lubił się czasem odbić na ubraniach. Może kupię ponownie. 

Farcom - Seri Natural Line - miód i migdały - odlewke dostałam od koleżanki i żałuję że sama sobie nie sprawiłam całego opakowania. Spodobała mi się jej zbita konsystencja i to jak cudnie pachniały po mniej moje kłaki. Kupię! 

Eve natural - krem do stóp z lnem - tłuścioch, który tuszował przesuszone stopy, jednak nijak miał się poprawy ich stanu. Nie kupię ponownie. 



Eveline - Maseczka Błyskawicznie Nawilżająca - całkowita wtopa producenta. Podrażnia, podrażnia i jeszcze raz podrażnia. Lepiej przed nią uciekać. Pełna recenzja [tutaj] Nie kupię ponownie.
  

Balea - nawilżające papaje - Pełna recenzja [tutaj]

DermoMaska - głębokie oczyszczanie - Pełna recenzja [tutaj]

FaceFood - oczyszczająca maseczka z orzechami - Pełna recenzja [tutaj]




A teraz produkty, które wyróżniły się na plus lub minus spośród całego denka Georgiany:

Te które wyróżniły się w pozytywny sposób z tłumu:

1.  Balea – kremowy peeling Indian Chai – bardzo wydajny, porządnie zdzierał, przez co zostawiał skórę przyjemną w dotyku. A do tego cudnie pachnie. 

2.    GARNIER FRUCTIS - kolejne opakowanie zużyte, po prostu uwielbiam. 

3. Lovea spray z masłem shea  - bardzo wydajny, używałam ponad rok, tylko na końcówki. Dobrze nawilża. Bardzo fajny eco produkt, polecam

4. AMIE- Morning clear Wash -używałam go w pielęgnacji wieczornej, do zmywania makijażu. Bardzo dobry, nie podrażniał, skóra była nawilżona i taka  mila w dotyku. Duży plus za zapach-cudowny.

I niestety te które wyróżniły się na zdecydowany minus: 
    5.Szapon BARWY brzozowy -przesuszył mi skalp. Jednak doskonale nadaje się do zmywania upartych olei.
   6. DEAD SEA MUD Mask- z linii kosmetyków stworzonych dla superdrug. Dostałam po niej uczulenia. Po zmyciu twarz zaczerwienia, w stylu na poparzona.
    7. L'Oreal Paris Skin Perfection 3 in 1 Purifying Micellar Solutio- nie dawał sobie rady z moim makijażem, i podrażnił mi skore w okolicy oczu.




środa, 2 lipca 2014

Maseczka błyskawicznie nawilżająca? Chyba błyskawicznie podpadająca!

Witajcie! 
Bez zbędnych tłumaczeń zapraszam was na recenzję maseczki, przed którą należy uciekać! A dlaczego? Poczytajcie a się przekonacie.


Od producenta:
Skoncentrowana formuła dająca maksymalne działanie.
Przeznaczona do cery suchej i normalnej, również wrażliwej i skłonnej do alergii.
Maseczka błyskawicznie nawilżająca z bioglinką białą:
- głęboko nawilża,
- skutecznie łagodzi podrażnienia i relaksuje,
- przywraca komfort zmęczonej i przesuszonej skórze,
- perfekcyjnie wygładza, niweluje szorstkość naskórka,
- uelastycznia skórę.

Moja opinia:
To ciężki orzech do zgryzienia jeśli chodzi o ocenę. Jednak na wstępnie proste i przyjemne fakty o tej maseczce. Jest jej bardzo dużo w opakowaniu - spokojne dwie aplikacje z szyją i dekoltem. Bardzo fajnie pachnie (przynajmniej dla mojego nosa), nakłada się ją bardzo przyjemne - idealna konsystencja. Ciut gorzej z jej zmyciem, jest odrobinę toporna w tej dziedzinie.  
A teraz mniej przyjemna część... Maseczka zaraz po nałożeniu zaczyna diabelnie szczypać. Jest to bardzo nie przyjemne i za pierwszym razem automatycznie ją zmyłam - pozostawiła skórę zaczerwienioną. Myślałam sobie że to po prostu złe połączenie z wcześniejszym mocnym peelingiem, dlatego postanowiłam spróbować za jakiś czas ponownie ją nałożyć. Nałożyłam ją i znów pojawiło się pieczenie, przemogłam się i pozostawiłam na chwilę. Pieczenie po chwili ustępuje jednak moim zdaniem nie było warto go znosić. Maseczkę pozostawiłam na 10 minut i zgadnijcie co? Nie zauważyłam niczego co by ta maseczka zrobiła z moją buzią. Może jedynie wygładziła odrobinę skórę. Jednak czy warto cierpieć tylko po to?

Ocena: 1!
Cena: okolice 3 zł
Skład: tutaj odsyłam was do Kosmetyki spostrzeżenia własne gdyż Kasia od razu przeprowadziła analizę :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...